Category

Ameryka

Category

Cozu­mel był pod­czas naszej podró­ży jed­nym z miejsc, któ­re musie­li­śmy odwie­dzić. Nad­rzęd­nym celem było doświad­cze­nie nur­ko­wa­nia na rafie kora­lo­wej. Do tej pory nur­ko­wa­li­śmy tyl­ko w zbior­ni­kach zamknię­tych, a to coś zupeł­nie innego.

Kie­dy dole­cie­li­śmy do Mek­sy­ku wie­dzie­li­śmy, że nie ma innej moż­li­wo­ści — musi­my dostać się do miejsc w któ­rych będzie­my mogli podzi­wiać pod­wod­ny świat. Do takich miejsc nale­ży wła­śnie Cozumel.
Do wyspy dosta­li­śmy się dro­gą mor­ską z Playa del Car­men, prze­mie­rza­jąc wcze­śniej auto­bu­sem dro­gę z Chit­zen Itza. Co cie­ka­we prom, któ­ry pły­nie na wyspę oka­zał się dla nas dość dro­gi, więc jak zwy­kle posta­no­wi­li­śmy tro­chę pone­go­cjo­wać. Osta­tecz­nie, zamiast 600 peso za dwie oso­by, któ­re nor­mal­nie nale­ży zapła­cić za prze­jazd dro­gą mor­ską w obie stro­ny, nam uda­ło się zejść do 340 peso dla całej czwór­ki. Zado­wo­le­ni ruszy­li­śmy na pod­bój wyspy. W hote­lu oka­za­ło się, że nie bar­dzo chcą dzie­ci, ale osta­tecz­nie nas przy­ję­li, po czym kolej­ne­go dnia kaza­no nam się wypro­wa­dzić, gdyż wła­ści­ciel nie życzy sobie obec­no­ści dzie­ci. Uda­ło nam się zna­leźć noc­leg w innym hoste­lu i przy oka­zji zapo­znać z dive­ma­ste­rem z któ­rym uda­ło mi się (Michał) nur­ko­wać na dwóch rafach — Palan­car Gar­dens oraz Para­di­se Reef. Nur­ko­wa­nie było świet­ne, warun­ki zewnętrz­ne jed­nak już nie do koń­ca. Do wyspy zbli­żał się bowiem sztorm i kie­dy wypły­nę­li­śmy na powierzch­nię był spo­ry wiatr, duże fale oraz moc­no wia­ło. Zanim nasz kapi­tan zdo­łał nas zoba­czyć minę­ła chwi­la, więc tro­chę zmar­z­li­śmy w morzu. Przed kolej­nym nur­ko­wa­niem odpo­czy­wa­li­śmy zaja­da­jąc się prze­pysz­ny­mi owo­ca­mi. Następ­ne nur­ko­wa­nie było już płyt­sze i tro­chę mniej spek­ta­ku­lar­ne, acz­kol­wiek fau­na mor­ska była napraw­dę niesamowita.

Cozumel nurkowanie
Cozu­mel nurkowanie

Po powro­cie do hoste­lu oka­za­ło się, że naj­praw­do­po­dob­niej tro­pi­kal­ny sztorm Fran­klin, któ­ry zbli­ża się do Cozu­me­la nie pozwo­li Domi­ni­ce nur­ko­wać następ­ne­go dnia. Tak też się oka­za­ło, zaczę­ło strasz­nie lać i wiać. Sie­dzi­my więc sobie spo­koj­nie i patrzy­my jak pada. Jutro chce­my opu­ścić wyspę, gdyż taka pogo­da będzie utrzy­my­wać się naj­praw­do­po­dob­niej przez naj­bliż­sze 3–4 dni. Nur­ko­wa­nie dla Domi­ni­ki zosta­wia­my więc na inny kraj, a przy oka­zji dzię­ku­je­my Exstre­am z Wro­cła­wia z świet­ne przy­go­to­wa­nie — dzię­ki Mirek!

 

Cozumel zalany przy sztormie tropikalnym Franklin
Cozu­mel zala­ny przy sztor­mie tro­pi­kal­nym Franklin

 

Gdy­by nie nie­spo­dzie­wa­ny zbieg oko­licz­no­ści pod­czas naszej podró­ży, to nie odwie­dzi­li­by­śmy Sucre w Boli­wii. Pod­czas naszej wizy­ty w Argen­ty­nie chcie­li­śmy prze­do­stać się do Chi­le, jed­nak z powo­du dużych opa­dów śnie­gu prze­kro­cze­nie gra­ni­cy nie było moż­li­we. Wów­czas zde­cy­do­wa­li­śmy się na powrót do Peru ponow­nie przez Boli­wię, jed­nak tym razem odwie­dza­jąc po dro­dze rów­nież Sucre.

Po 58 dniach podró­ży w koń­cu zawi­ta­li­śmy do miej­sca tak bar­dzo wycze­ki­wa­ne­go przez nasze małe pocie­chy. Pomi­mo tego, że już wcze­śniej byli­śmy nad oce­anem w Peru, to jed­nak warun­ki nie były sprzy­ja­ją­ce do odpo­wied­nie­go wypo­czyn­ku i zabaw w wodzie. Tym razem mogli­śmy powie­dzieć dzie­cia­kom, że w koń­cu będą mogły posza­leć. I tak wła­śnie było. Rado­ści dzie­ci i naszej nie było końca.

Radość na plaży
Radość na plaży

Pierw­szy dzień upły­nął­by nam wspa­nia­le gdy­by nie jeden mały niu­an­sik. Oka­za­ło się, że hostel w któ­rym mie­li­śmy spać miał szpa­ry w oknach i drzwiach, co skut­ko­wa­ło dużą ilo­ścią koma­rów i inne­go robac­twa. Kie­dy tyl­ko się zorien­to­wa­li­śmy natych­miast poszu­ka­li­śmy inne­go hoste­lu — tym razem droż­sze­go, ale jed­nak nie posia­da­ją­ce­go takich “cudów”.  W Man­co­rze panu­je den­ga, więc z koma­ra­mi lepiej nie zadzie­rać. Co do robacz­ków, to są ich tysią­ce — nazy­wa­ją się gril­lo i są z rodzi­ny świersz­czo­wa­tych. Poni­żej zdję­cie, jakie zro­bi­li­śmy rano po wsta­niu w hotelu.

Świerszcze
Świersz­cze

W Man­co­rze posta­no­wi­li­śmy spró­bo­wać rów­nież lokal­ne cevi­che. Tym razem nie wybra­li­śmy się jak zwy­kle na mer­ca­do, lecz uda­li­śmy się do pole­ca­nej przez miej­sco­wych restau­ra­cji — jed­nym sło­wem zasza­le­li­śmy. Efekt był jed­nak taki, że sma­kiem nie odbie­ga­ło od tego z mer­ca­do w innych miej­sco­wo­ściach — było dobre, ale nie aż tak, żeby iść do restau­ra­cji i zapła­cić czte­ry razy więcej…

Ceviche
Cevi­che Mancora

 

Translate »
Zapisz się do naszego newslettera
Chcesz być na bieżąco? Wpisz poniżej swój email i dostawaj jako pierwszy informacje o naszych wpisach!
Szanujemy Twoją prywatność